wtorek, 25 sierpnia 2009

The sound of silence.

Hello darkness, my old friend,
I've come to talk with you again,
Because a vision softly creeping,
Left its seeds while I was sleeping,
And the vision that was planted in my brain
Still remains
Within the sound of silence.


Jadę autobusem. Czuję się źle. Ostatnio ciągle kurwa czuję się źle. Jak nie na ciele to na duszy. Bez przewy posiadam to lub inne źródło bólu. Powiem wam, że jest to już irytujące. Wprawiam w zły humor siebie i innych. Dzisiaj rano się obudziłem i pierwsze co się stało po coporannym oddzieleniu snu od jawy to bezwiedny płacz. Tak bez sensu nagle zacząłem płakać, nie kontrolując tego. Nie rzucałem się, nie darłem, po prostu leciały mi łzy.

Bzdury, bzdury, bzdury.

Sam jestem swoim największym wrogiem. To stare powiedzenie jest piekielnie prawdziwe.

Po sprawdzeniu wieczornych wiadomości na gadu znalazłem jedną od Ramroyda. Zapytał o nick, datę urodzenia i ulubione powiedzenie. Ciężko mi znaleźć jakieś szczególnie fajne, chwytliwe i zajebiste. To napisałem mu to, co za mną chodzi przez ostatni tydzień, powtarzane przeze mnie do siebie wręcz ciągle.

Znów zejbałem.

Ostatnio jest to na porządku dziennym. Brak akceptacji dla otaczającego mnie świata. Staram się zaabsorbować mózg pracą. Nie myśleć więcej niż to niezbędne. Pozbierać syropy ze stacji piątej. Zabrać Tritrace ze stacji jedenastej na automat, bo przyszła dostawa. Robić Aptekę z Sercem. Nie myśleć za dużo. Nie da się.

Są ludzie, których nie lubię. Oczywiście, że są. Jest jeden, który mi wybitnie śrubuje psyche, a nawet mnie nie zna tak bezpośrednio. Przedwczoraj się nudziłem i pomyślałem o tych wszystkich artykułach, w których opisywane było to, jak ludzie nie dbają o swoje dane osobowe w sieci. Pomyślałem, że może zobaczę na ile to prawda. Ten facet wydał mi się o tyle wdzięcznym materiałem, że nie ma konta na naszej-klasie. A i tak nie wpadał mi do głowy nikt inny, jako, że z tych czy innych powodów on krąży ostatnio wokół mojej czaszki jak zły szeląg. Po niecałych dwóch godzinach [a zaczynałem od imienia] miałem imię, nazwisko, miasto pochodzenia, numer telefonu, adres e-mail i jedno zdjęcie. Dane te usunąłem, żeby nie było wątpliwości. Nie miałem zamiaru ich wykorzystywać w żaden sposób. Po prostu zajmowałem sobie tym czas.

I to było źródłem mojej kłotni z kimś bliskim. Znów.

Jakiś czas temu usłyszałem "Jasne, napisz se to na blogu". W jakim kontekście - nieistotne. Głównie dlatego zwolniłem z rozpisywaniem się. Ta strefa przestała być mi wygodna i przyjemna, przestała być swego rodzaju ucieczką, przestała służyć celom do których ją stworzyłem. Zacząłem się tu czuć nieswojo i - co dość ironiczne - pod obserwacją. Ale doszedłem do jednego wniosku, po jakimś czasie.

Pierdolę to.

Będę tu pisał co mi się podoba i kiedy. Jeżeli ktokolwiek ma mieć do mnie o to pretensje, to ma pecha. Piszę tu tylko o sobie i o sytuacjach, które mnie spotkały. Jeżeli ktokolwiek ma z tym problem to niech do mnie napisze mail [ nikisaku[at]gmail[dot]com ] i poprosi o wyłączenie jego osoby stąd. Good kurwa luck.

Dzisiaj po pracy idę do sklepu i do Blejka. Dawno nie przesiadywałem tam tak po prostu. Dzisiaj idę się schować przed światem. Uwielbiam go odwiedzać, bardzo. Daje mi ucieczkę, nawet tymczasową. Problem w tym, że gdziekolwiek i przed czymkolwiek bym nie uciekał to to i tak mnie dopadnie. Najpóźniej w łóżku, kiedy znów bez powodzenia próbuję zasnąć. I rano, kiedy wstaję w tej pieprzonej ciszy, z rzadka mąconej przez tego miłego pana, co zamiata ulicę. Zawsze ma jakieś miłe słowo, lubię go. Kiedy jeszcze paliłem to zawsze mogłem liczyć na to, że mnie poczęstuje jak nie miałem papierosa. Porządny facet.

Ostatnio coraz bardziej mnie do fajek ciągnie. Przestaję wyrabiać i stres mnie zżera do stopnia w którym brakuje mi obrzydliwości dymu. Ale szkoda mi zaprzepaszczać tych kilku tygodni niepalenia. Wiem, że prędzej czy później pożałowałbym odpalenia tej fajki.

Mamy uroczy wschód słońca. Niebo przechodzi od niebieskiego po lekko różowy. A ja jadę DTŚ do Katowic.

Nienawidzę siebie. Wiecie, niełatwo jest dorosnąć do myśli, że to nikt inny tylko ty sam sprawiasz najwięcej problemów. A kiedy się do niej dorasta, to ciężko ją przyswoić i się z nią pogodzić. Przesrana sprawa. Zwłaszcza, że niespecjalnie ma mi kto pomóc.

Tak na marginesie:
Wiecie, dlaczego tak uwielbiam Blejka? Nie tyle, że jest inteligentny, sympatyczny, z luźnym podejściem, dowcipny i pomocny. Po prostu zajebiście słucha tego, co ma się do powiedzenia. Facet mógłby być terapeutą.


nikisaku

3 komentarze:

  1. Nie Ty jesteś źródłem problemów, mówiłem Ci to nie raz (i nie tylko ja).

    OdpowiedzUsuń
  2. o zobacz, a ja sie z plnk zgadzam, dobrze gada (polac mu!);p Wiesz co? Kup sobie fretke. serio mowie! zamiast pieprzyc glupoty bedziesz grzebał w internecie sposobow na to zeby nie gryzła, nie srała gdzie popadnie, nie chowala zarcia pod szafe.. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. ej, a skad on wie ze ja jestem Martyna?? :P ja Yuna!

    OdpowiedzUsuń