niedziela, 23 sierpnia 2009

Pieprzę cię miasto.

Powinienem kłaść się spać. Serio. Jest dwudziesta, ja wstaję po trzeciej do pracy. Dzisiaj też pracowałem. Szybko zleciało, tyle dobrego.

Spędziłem samotne popołudnie, poświęcając się grze w Devil May Cry 3 na PlayStation, oglądaniu telewizji i stukaniu po klawiaturze na komunikatorach. Nuda, nuda, pierwiastek samotności i nuda. Smutek? Dziwne myśli błąkające się po głowie. Nie dające mi spokoju od dłuższego czasu. Wiecie, chujowo tak zupełnie nie potrafić się skupić. A bardziej chujowo jest budzić się co godzinę - pół w nocy.

W słuchawki daje mi Maria Peszek. Tak jakoś zdecydowałem się jej przesłuchać siłą tego, że Antyradio ostatnio mnie nią zmolestowało. Naprawdę niezła, przynaję. Nie doceniałem jej muzyki wcześniej. Chociaż jej koncert na OFF Festivalu był genialny. Pomijając jej ruchy sceniczne. Tutaj by jej się przydał sztab ludzi.

Sama jestem sobie winna
Jestem inna niż powinnam
Poza normę wystrzelona i wykolejona


Zmienić formę na męskoosobową i oto jestem ja. Czuję się nie na miejscu będąc sobą. Jakbym przeszkadzał w swojej skórze.

Przeskakuję zakładki playlist w foobarze. Doprawdy, te zakładki to boski wynalazek. Przesuwam nad tą opisaną "do leżenia w łóżku i gapienia się w sufit". Daje na losową piosenkę, dostaję Myslovitz - Nocnym pociągiem aż do końca świata. Dołączam do kolejki "Książę życia umiera".

Powiedz Georgie Best
co poszło źle?
I jak mogłeś wszystko tak spieprzyć?


Nie czuję się porażką. Wbrew pozorom mam o sobie całkiem niezłe mniemanie. Pomimo rozwodu rodziców, stwierdzonego ADHD, nienajlepszych warunków życia, zaniedbania edukacji mam pracę, która nie jest taka zła i kobietę którą kocham nad życie. A ona kocha mnie. Maturę dorobię, Mam nadzieję że już w przyszłym roku. Po maturze studia zaoczne. Jeszcze się odkuję.

Z ciekawostek: Georgie Best był swojego czasu złotym dzieckiem piłki nożnej. Tylko, że przechlał karierę. Typowe, prawda?

Absta powiedziała, że piszę naprawdę nieźle patrząc na to, że nigdy nie nanoszę poprawek. To cholernie miłe, dziękuję.

Tak nawiasem, dostałem propozycję awansu. Z fizola magazynowego miałbym zamienić się w biurwę. Przychodzę do pracy, siadam przed komputerem, mija osiem godzin, wychodzę z pracy. Zajebiście proste w zarysie, w rzeczywistości dalece bardziej złożone. Pierwsze zderzenie będzie trzeciego września, na swój sposób nie potrafię się doczekać. Wreszcie mógłbym chodzić do pracy w normalnym obuwiu, nie musiałbym się martwić tym, że rozpieprzę sobie ciuchy i paroma innymi drobiazgami. Jest nieźle.

Praca, szkoła, śmierć
Zaraz wpadnę w szał
Obrzydliwy dzień
Nie wytrzymam tak
Czuję się jak śmieć, jak nic, jak nikt, bez szans
Jestem jakoś tak, jak coś na prąd


Shuffle. Myslovitz - Korova Mleczny Bar. Przyznaję, że taki stan jest mi nieobcy. Nawet nie tak dawno. Ale ze wszystkiego da się wyjść, prawda? Bo dlaczego nie. Szkoda życia. Trzeba nam się brać za dupy i zająć sobą. Żyjemy tak naprawdę tak kurewsko krótko, że marnowanie czasu na coś tak bzdurnego jak poczucie braku realizacji jest po prostu głupie... Prawda?

Nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem. To wszystko jest takie abstrakcyjne, wszystko co się dzieje dookoła. To, że serce mnie kłuje, to, że żołądek boli, to, że nie potrafię spać, to, że imaginuję sobie rzeczy, które nie mogą, nie chcę, żeby mogły mieć miejsce. Wszystko bzdura.


Jest ok, nie?
W porządku?
Jasne. W jak najlepszym.
Oczywiście, że tak. Musi być.

Potrzebuję jakiejś mantry.



nikisaku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz