poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Wieczność.

Tyle trwały dla mnie lekcje w ten weekend. Tydzień mi raczył wyparować w sekundę, godziny lekcyjne ciągnęły się niemiłosiernie tytułem czterech egzaminów w sobotę i jednego w niedzielę, z których łącznie było siedem ocen.

I wiecie co?

Wszystkie mam pozytywne. Było to dla mnie sporym szokiem. W sumie w największej mierze to zasługa A., która walnęła mnie stosownie w łeb, posadziła na łóżku i edukowała. W sensie pomagała się uczyć. Gdyby nie ona, zawaliłbym to dokumentnie.

Muszę też podziękować Mizuu, która dzielnie mnie wspierała przez cały czas.

Cały poprzedni tydzień minął pod znakiem mojej nerwowości. Byłem cały czas nieziemsko pospinany, poirytowany i mówiąc kolokwialnie, wkurwiony. Dorobiłem się po drodze czegoś, co można nazwać załamaniem nerwowym. Wszystko to nałożyło się na to, że odczułem potrzebę profesjonalnej pomocy psychologicznej, którą mam zamiar pozyskać, niestety najwcześniej na wysokości wakacji, jako że wcześniej najzwyczajniej nie będę miał czasu jakiegokolwiek poszukać. Ale mam wrażenie, że jeżeli trafię na jakiegoś miłego człowieka, dla którego nie będę tylko przedziałem godzinowym 16~17, to może z tego wyjść coś dobrego dla mnie.

Z epizodów lekarskich. Dzisiaj zamierzam się udać zapisać do dermatologa, jako że moja twarz przypomina plansze 'połącz kropki'. Nie przeszkadzało mi to długi czas, ale mimo wszystko trzeba coś z tym zrobić, jeżeli nie chcę wiecznie wyglądać jak biedny piętnastolatek. I postanowiłem odwiedzić mojego osobistego lekarza/lekarkę w celu wyjaśnienia moich wieloletnich problemów żołądkowych. Może pomoże mi zatrzymywać śniadania dłużej tam, gdzie być powinny. Bo póki co zbyt duża ich część poszukuje drogi ewakuacyjnej.

Nie odwiedzam lekarzy z paru powodów. Po pierwsze mieszkając w Gliwicach mam lekarza pierwszego kontaktu w Katowicach, za co można podziękować mojej nadgorliwej matce. Cóż, po prostu nie chce mi się jechać taki kawał drogi tylko po papierek na leki, które mnie wyniosą kolejne sto złotych i dadzą mniej więcej tyle, co placebo. Niby pokonuję odległość Gliwice - Katowice codziennie po dwa razy, ale lekarz jest akurat w zupełnie innej części miasta niż praca.

Po drugie, nie zdarzyło mi się spotkać miłej pani w okienku rejestracji. Zawsze mają pretensjonalny ton i czuję się, jakbym pożerał bezdusznie sekundy ich życia i kradł ich powietrze. Ja lubię się dogadywać z obcymi mi ludźmi, mam z tego frajdę, po prostu cieszę się, że ktoś chce ze mną zamienić parę zdań nie znając mnie w ogóle. Ale naprawdę nie zdarzyło mi się wpaść na panią z rejestracji, która by mnie nie traktowała jak intruza.

Po trzecie, dla mnie to marnowanie czasu i pieniędzy, ale o tym już wspomniałem.

Niemniej zaryzykuję i dam szansę sobie i lekarzom. Może z tego wyjść coś miłego.

Z innych informacji, to zostałem poinformowany o tym, że wszedł do kin Dragon Ball Evolution. Stwierdziłem, że zachowam resztki godności i nie udam się go obejrzeć, poczekam aż wyjdzie na DVD i wypożyczę. Po prostu nie potrafię z czystym sumieniem patrzeć na to, co oni z tym zrobili. To zdecydowanie zbyt amerykańskie jak na mnie.

Za to zaczął wychodzić Dragon Ball KAI. Założenie jest takie, aby zmieścić serię Z w stu odcinkach. Niestety tylko opening i ending są zrobione naprawdę ślicznie, reszta to pocięta seria tak, aby nie wyszło zbyt wiele. Kreska, jakość pozostały takie same, co mnie bardzo rozczarowało, ale jako fan będę trwać dzielnie.

Z palnikiem zaczęliśmy pod wpływem powrotu DragonBallowej miłości pozyskiwać Bid For Power, czyli mod do Quake III który zmienia wszystko pod kąt DB. Nigdy nie miałem okazji w to pograć, a zawsze chciałem. Nie mogę się doczekać.

nikisaku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz