sobota, 25 kwietnia 2009

Emo porąbaniec.

Tytuł odnosi się ściśle do mnie. Wczorajszy wrzut z Comą był wynikiem mojego złego samopoczucia psychofizycznego. To naprawdę denerwująca rzecz na dłuższą metę. Wiecie, mam świetny humor, wszystko wspaniale, po czym dzieje się jakaś jedna rzecz i cały jestem nie do życia. Jestem prewrażliwiony, głupi. Wkurza mnie to niemożliwie. Między innymi dlatego chce się wybrać do psychologa.

To jest tak. Lubię się przytulać, wręcz uwielbiam. Tęsknię za ludźmi, normalne. Miewam dni, gdzie moja chęć przytulenia urasta do potrzeby bycia przytulonym, do tego widzę się z osobą za którą tęskniłem. To jest już super, bo pewnie zaraz wszystko będzie świetnie.

A tu - mówiąc brzydko - chuj.

Bo czuję się odtrącony raz, potem drugi. Potem zaczynam mieć naprawdę podły humor, no ale na litość, z tak głupiego powodu. I nie mówię co mi jest, bo nie chcę robić problemu z niczego, ani tym bardziej sprawiać wrażenia kogoś, kto udowadnia, że jest mu gorzej, bo to nigdy nie chodzi o to. A mam za sobą wystarczająco dużo nieporozumień kwitowanych "Tak, oczywiście.", żeby próbować. I koniec końców znajduję sobie jakiś umiarkowanie odległy kąt, gdzie mogę sobie zniknąć nie budząc przy tym przesadnego zainteresowania i ogólnie rzecz biorąc jest mi źle. Jak jest mi źle na psychice, to zaczyna mi być źle fizycznie. I w ogóle jestem wyjebka. Takie małe emo w proszku. Przepraszam za wszystko po dwadzieścia razy pod rząd, staram się być malutki i nieprzeszkadzający, element wyposażenia pomieszczenia, jak się zresztą czuję. 

I takie coś jest po prostu bez sensu, no. Nie ma powodu do takiej nadinterpretacji. Może to element wspomnianej kiedyś wyuconej bezradności? Nie wiem. Jakiś pozytyw tego jest taki, że nie mam w takich chwilach ochoty sięgnąć po papieros. Będzie ponad miesiąc jak nie palę.

Generalnie najlepiej to mam, jak śpię. Kiedy śnię, to jestem w Krakowieu przyjaciela, przeprowadzam się gdzieś z innym, czy też czuję się po prostu potrzebny, kiedy mi tego brakuje. Takie pieprzone, niedopieszczone dziecko. Muszę się tego pozbyć, naprawdę. Albo mnie coś trafi.

A teraz tłukę się autobusem na sobotni odcinek pracy. A wcale mi się nie chce. Chciałbym dalej śnić. Bo był tam ktoś, kto mnie przytulił.

Po raz kolejny - zdecydowanie potrzebuję wycięcia tego z siebie.

nikisaku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz