czwartek, 4 marca 2010

"Między ‘Ty’ a ‘Ty chuju’ jest bardzo cienka granica”

Gwoli wyjaśnienia: cytat z tytułu jest autorstwa Jacka Barciaka.

Siedzę przed moim ładnym netbookiem zaopatrzonym w ładny Windows7 Ultimate, pijąc herbatę z mojego ładnego kubka i zerkając na mój ładny telefon czy ktoś sobie nie przypomni o moim istnieniu po pierwszej w nocy. Raczej nie ma zamiaru, co nawet jest ok.

Uroki L-4 są niesamowite. Od ponad tygodnia praktycznie nie ruszam się z łóżka. Głównie z winy kompletnie rozpieprzonego kręgosłupa. Dzięki temu posiadam luksus bezsenności, a co za tym idzie konkretne przestawienie doby. Ostatnio zacząłem budzić się o siedemnastej. Wróciłem do aktywnego nałogu papierosów jakiś tydzień po rozstaniu się, ale to było dosyć oczywiste - od razu mówiłem, że jak tylko podreperuję gardło to znów zacznę marszować z moimi małymi żołnierzami śmierci.

Dzisiaj, no, wczoraj przestałem przyjmować antybiotyk. Moje osiągnięcia przez ten tydzień zamykają się w tym, że prawie wyczerpałem mój miesięczny limit transferu internetowego w tydzień (ach, ta pornografia), przeszedłem Naruto: Ultimate Battle 5 na PlayStation 2 w stopniu zadowalającym (odblokowałem wszystkie postaci do Free Battle), obejrzałem pierwszy sezon [ScrubS], przeczytałem Midori no Hibi i widziałem mojego współlokatora.

To ostatnie jest wyczynem o tyle, że z racji posiadania zepsutych zatok więcej czasu spędza u matki niż w domu. Wczoraj odebrałem sms "wrócę w poniedziałek". Michał sam w domu, party hard!

Konkretny plus tego, że mój kręgosłup prowadzi mnie do wózka inwalidzkiego ręka w kręg jest taki, że przynajmniej mogę pobawić się trochę ze szczurami. Chociaż zazwyczaj wychodzę z tych bojów z bardzo podrapanym karkiem, a dwa zadowolone szczurze łby śpią wplątane w moje włosy.

Weekendowe odwiedziny Blejka zaoowocowały dwiema growymi nocami, rozwinięciem zagadnienia "długość momentu w chwili" (dziękujemy, Polsat) i smsem do wróżki w sprawie długości momentu a długości chwili.

Rozglądam się po mojej osobistej norze. Moja osobista nora posiada dzurę w suficie w kuchni, wszędobylski zapach papierosów, parę rzeczy w lodówce, zapchaną toaletę którą jutro się zajmę (muszę zdążyć przed przyjazdem NMXa), stosunkowo małą powierzchnię mieszkalną i dosyć sporo dupereli moich i współspacza. Lubię to miejsce. Naprawdę lubię. Jak spędzałem zeszłoroczne L-4 w Gliwicach to myślałem, że mnie rozniesie. Jak spędzam aktualne tutaj to jest mi dobrze i najchętniej nigdzie bym się nie ruszał. Ale może to przez perspektywę wróćenia do miejsca pracy?

Tutaj czas na wyjaśnienie tytułu notki. Odnosi się głównie do chujów z którymi pracuję. Bardzo mądre zdanie powiedziane przez jednego z nich stało się moją myślą przewodnią - "W pracy nie ma kolegów". Prędzej czy później ludzie wykorzystają cię jako żywą tarczę. Urocze jest jak później uśmiechają się do ciebie i tłumaczą jak bardzo to wina świata i jak bardzo oni są w tym niewinni. Jeden z nie-chujów mi raczył powiedzieć, że jak tylko poszedłem na zwolnienie to, jak to się mówi, "obrobili mi dupę". W sumie jest to frustrujące jak jest się workiem treningowym w miejscu dla którego poświęca się edukację, prawda?

Tak, kolejny raz zawaliłem szkołę, bijcie mnie i palcie świętym ogniem. Spoko, wracam od września. Kolejny raz. Dobrze wiedzieć, że Maciek będzie w tym wszystkim ze mną.

Jakie mam nastroje? Różne. Ogólnie zobojętniały, co gwarantuje mi luz psychiczny. Chłonę demotywatory, przegrzebuję się przez newsy na facebooku, piszę na gadu z ludźmi, gram w Mafia Wars. Też można, nie? Jest ok. Zapoznałem się bliżej z muzyką "Zabili Mi Żółwia" co udowodniło, że ska to jednak gatunek nawet dla mnie. Jest spoko.

Kurde, zrobiła się druga. Prokratysnacja sprawia, że nawet pisanie notek zajmuje mi dwa razy więcej. Ale przecież jeszcze mam tyle demotów do obejrzenia. Ach, żebyście nie myśleli za dużo - przeglądam demotywatory.com, tam są nawet niezłe. Panna na Polsacie po raz kolejny próbuje się pozbyć dóch tysięcy złotych na rzecz osoby spostrzegawczej na tyle, żeby zauważyła który tygrysek wyróżnia się spośród dwudziestu pięciu tygrysków. Powodzenia miła pani, ja idę spać. Dzisiaj muuszę z rana jechać do centrum, to chyba czas na ostatni papieros i sen, prawda? Trzymajcie się.


nikisaku

1 komentarz:

  1. Uo~ Od kiedy ja zaczęłam czytać tego bloga? *SzperSzper w archiwum* Od 10.03. Czytałam od początku. Wszystkie notki.Poszło mi w miarę szybko. Pięknie piszesz. Szkoda, że tak szybko mi poszło D; Pisaj więcej~

    OdpowiedzUsuń