niedziela, 10 stycznia 2010

Bo ja.

Środek noc. Obudziłem się nie tak znów dawno w fotelu. Zasnąłem, alkohol, niewyspanie, stres, przemęczenie. Sprawdzanie gadu-gadu, odświeżanie n-k i facebooka. Piosenki o wrzeszczących herbatach i straconych szansach. Paczka fajek w płucach i ćwiartka wódki w żyłach. Trochę soku jabłkowego z Costy.

Flashback, dzisiaj, knajpa, Midian, Blejk. Znów się zaczyna. Zaczyna się świadomość, że muszę coś wyłączyć w sobie.

Chciałem zreperować świat, a oto widzę, że sam jestem jednym z tych cholernych drani i świń.

Rychło w czas, mówi ten cyniczny Ja. Nocna ramówka Comedy Central pokazując mi "Gotowe na wszystko" próbuje pokonać moje słuchawki. Bezskutecznie, wyciszam telewizor.

Na irssi na prywatnych wisi wiadomość czy odrzuciłem tego bloga. Odpisałem, że po prostu boję się ubierać myśli w słowa. Na ekg kolejne "nie jestem w stanie ci pomoc. poloz sie spac, jestes pijany". Ameryka w konserwach odkryta, once again.

Krótka rozmowa na facebooku. Na gadu dziesięć okienek wśród których jest jedno w którym oczekiwałbym odpowiedzi. Może z innymi nerwami, gdybym nie był aż tak pijany. Okienko obok otwiera się ktoś z dalece brzydszymi problemami. Mówię, że śmierdzę alkoholem, śmierdzę fajkami, od tygodnia nie goliłem ryja, mam przetłuszczone włosy ściągnięte na gumkę, ktora pachnie jak mała księżniczka. Zestaw objawów z wikipedii. Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków. Rogucki wydziera mi się do ucha, pewnie głośniej niż herbaty o których śpiewa.

Dlaczego ponad miesiąc nie było notki? Trochę dlatego, że bo tak. Bo naprawdę bałem się ubierać myśli w słowa. Ale w tej chwili w moich żyłach zamiast krwi pływa stosunkowo tani alkohol. Teraz mogę wszystko. Nawet, tak jak siedzę - w gaciach i t-shircie z napisem "Tą koszulkę ubieram gdy mam wszystko w dupie" wybiec na ulicę. Od kiedy ujrzałem tą koszulkę to myślałem, że to genialny wręcz ciuch na samobójstwo.

Nie, nie będę się zabijał, kurwa, za kogo mnie masz. Po prostu manifestowałbym to, że jestem zajebiście fajny. Cynizm House MD którego nigdy nie oglądałem poza jednym pilotem w Rogoźniku, z Nią w łóżku.

Spaczona wola, chory cel
Poza moralnością świętych praw
Na moją głowę święty gniew
Proszę by dobrze zrozumiano mnie


Powinienem spać. Powinienem mieć zrobioną pracę semestralną z historii, bo jak nikt inny dostałęm czwarty termin. Powinienem zrobić wiele rzeczy. Cóż poradzę. Siedzę i hołduję moim nałogom - nikotynie, alkoholowi. Narkotyki zostały w Zabrzu. Idę dzisiaj do szkoły. Tak. Tak? Chyba. Powinienem. Obiecałem Maćkowi. Pójdę zjebać trzy sprawdziany i wrócę. Jutro kolejna Orkiestra. Fajnie, że będzie Farben Lehre. Może będzie warto zostać w Gliwicach.

Prześwietlony świat, niedorzecznie idealny plan
Już nie dotyczy nas.


Cofnięcie, knajpa, Midian, wylewanie przeze mnie mentalnych wnętrzności na stół szybko oczyszczany z pustych butelek przez Szymona. Midian ma w sobie ten pierwiastek Midiana który sprawia, że staje się twoim świetnym przyjacielem w jakiś kwadrans. I masz uczucie, że możesz mu powiedzieć wszystko, nawet jeżeli nie zawsze uszanuje tajemnicę spowiedzi. Fascynujący przypadek. Zwymiotowałem mu moją duszę nie raz i nie piętnaście. A on to przyjmuje z wiecznym, kojącym uśmiechem i jakąś radą, która nie da ci uczucia, że słyszysz kolejną złotą radę która tylko podnosi ci ciśnienie. Czasami chciałbym być taki jak on.

- Jesteśmy dobrymi ludźmi, prawda, stary?
- Tak. Przez to dostajemy ciągle po dupie.


Kawałek dialogu z Blejkiem. Prosty, prawdziwy, banalny. Każdy ma swój krzyż. Jasne. Każdego krzyż jest dla niego, niej coraz bardziej nie do uniesienia. Też proste. Banalne i logiczne jak matma. A wczoraj spieprzyłem egzamin z matematyki. W ogóle jestem na prostej drodze do powtarzania semestru. Słowa, które mi świecą w głowe - stary, wiesz, że ja bez ciebie nie idę - robią za jakąkolwiek formę poklepania po plecach z hasłem "wszystko będzie dobrze".

Daj mi, daj na paraboli czasu
Wznoszę się aby za chwilę opaść na dno
Z roślin trujących bukietem idę w garści
Wszystko co najlepsze mogło być przepadło
Jeśli to tylko nieznośne poplątanie
Jeśli to tylko chwilowa zapaść woli
Jutro spróbowałbym cię przeprosić ładnie
Jutro przyrzeknę ci wszystko wynagrodzić


Trujące rośliny. Trutka, Michał, pakujesz w siebie masę trujących roślin. Tabaka, konopia indyjska, jakieś mieszanki które można kupić w sklepie. Powiedz, Michał, powiedz, po co. Dlaczego? Dlaczego. Piękne i proste słowo. Lata wstecz Tadeusz Drozda śmiał się, że po niemiecku wystarczy znać tylko słowo "warum" żeby przegadać z niemcem parę godzin i utrzymywał, że mu się to udało. Na słowo "dlaczego" zawsze wypada mieć odpowiedź. Nawet jeżeli druga strona zasypuje cię tym pytsniem z prędkością trzylatka poznającego właśnie świat. A ja się karmię tym światem. Zbieram dane. Przetwarzam. Trawię. I prawie wszystko przyjmuję, łapię, rozumiem, potrafię wyjaśnić. Prawie. Słowo-klucz tego świata. Bzdura, bzdura, po trzykroć bzdura.

Nie wiem czy coś więcej z siebie wypocę. Myślę, że póki co starczy. Prawda? Toteż do następnego razu. Może wcześniej niż za miesiąc. A może za pięć. Nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz