wtorek, 10 listopada 2009

Runaway.

Jest noc. Budzę się w swoim łózku. W sumie będzie moje. Od środy. Obok mnie czuję ruch.
- Nie śpisz?
- Hhh.. nie.. A ty..?
- Nie. Nie mogłam zasnąć. Co ci się śniło?
- Nic.. Nie wiem. Dlaczego?
- Cały czas się rzucałeś... Uspokoiłeś się trochę jak cię przytuliłam.

Zapalamy papierosy. Po chwili zasypiam dalej.

Nowe miejsce, moje miejsce. Moje i mojego przyjaciela. Już od jutra. Uciekam. Zostawię za sobą tabliczkę z napisem Gliwice przy odrobinie szczęścia na zawsze. Nie pytaj się mnie o mój adres, bo go ode mnie nie dostaniesz. Chyba, że mi w jakiś sposób zależy na tym, abyś do mnie zajrzał.

Uciekam.

Chcę być na tyle daleko stąd na ile mogę. Coraz rzadziej rzygam śniadaniami. Nadal nie sypiam spokojnie. Adaptacja do sytuacji.

Tam, gdzie uciekam nie ma internetu, toteż blog pozostaje w zawieszeniu. I tak nie potrafiłem zebrać myśli na tyle, żeby cokolwiek tutaj pisać, co widać po tym, że ostatnia aktualizacja była jedenaście dni temu. Psychicznie jestem wirem, nadal. Chaotyczny, nonsensowny. Sporo emocji wypłycam, szukając w tym jedynego słusznego sposobu. Move on, move on, move on.

We are
We are the shaken
We are the monsters
Underneath your bed
Yeah
Believe what you read
We are
We are mistaken
We are the voices
Inside your head
Yeah
Believe what you see


Byle dalej! Byle do przodu. Byle się zakopać na końcu świata do swej nory. Wszystko przede mną. Póki co - żegnam. Jeszcze się odezwę.

1 komentarz:

  1. Dalej - dalej - aż stoczyć się przyjdzie do grobu
    I czeluście zobaczym czarne, co czycha za drogą,
    Które by przesadzić, Ludzkość nie znajdzie sposobu,
    Włócznią twego rumaka zeprzem jak starą ostrogą

    I powleczem korowód, smęcąc ujęte snem grody
    W bramy bijąc urnami, gwizdając w szczerby toporów,
    Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody,
    Serca zmdlałe ocucą - pleśń z oczu zgarną narody...

    OdpowiedzUsuń